Jan "Myslnik" Herman

Przebudowa Państwa (5)

2011-11-27 19:36

Od czasu, kiedy przemyciłem do internetu pojęcie rwactwa dojutrkowego, albo więcierza mętnego, wciąż jestem pytany, jak z tego zrobię pojęcia naukowe, czyli takie, które mają swoje konkretne „materialne desygnaty”, są w miarę precyzyjne. Profesor P. Bożyk zadał jeszcze lepsze pytanie: jak pan to „sprzeda” na Zachodzie, jak to się tłumaczy na angielski, niemiecki, francuski?

 

Najlepszą odpowiedzią byłoby: daj mi na to trochę złotówek, przeprowadzę rzetelne badania, które zweryfikują, czy piszę o rzeczach prawdziwych, czy tylko odgaduję.

 

Ale spróbujmy odnaleźć „dokumentację” rwactwa dojutrkowego w naszej codzienności.

 

Oddam najpierw honor Romanowi Malinowskiemu: to on w naszych trwających (coraz rzadziej) rozmowach o Polsce używa zawsze słowa „rwacze” na określenie tych, którym w głowie tylko własny, szybki interes: skubnąć i wiać.

 

Rwactwo dojutrkowe w mojej redakcji oznacza patologiczną przedsiębiorczość o charakterze eksploatacyjnym. „Normalny” Przedsiębiorca, wyposażony w swoim sumieniu w etos przedsiębiorczości, buduje swój biznes i swój z nią związany wizerunek na długie lata, na całe życie, na pokolenia. Niekoniecznie planuje, że rozrośnie się do rozmiarów giganta-monopolisty rynkowego (ależ zbitka: monopol rynkowy!). W każdym razie chodzi o wpisanie się w społeczność jako trwały jej element, utrzymujący się z tego, że tej społeczności służy wytwarzanymi dobrami.

 

Rwacz dojutrkowy nie wiąże się ze swoją terytorialną czy środowiskową wspólnotą. Ima się takich dziedzin, które nie wymagają większych nakładów początkowych, a nawet jeśli – to je wyłudza, albo zanim zacznie to gwarantuje sobie w „nierynkowy” sposób, że będzie miał szybki zwrot i nadwyżkę. Zachowuje się jak spekulant w tym najgorszym wydaniu.

 

To nie jest nawet dziki kapitalizm. Tzw. dziki kapitalista eksploatował wszystko i wszystkich, ale rzadko żył hulaszczo, nie trwonił krwawych zysków, tylko rozbudowywał swoje dobra. Aż stawał się napasiony i „cywilizował” się, uruchamiając całą sferę socjalną (na której też zarabiał, ale ją uruchamiał w trosce o siłę roboczą). Rwacz – nic nie rozbudowuje, chyba że w nomenklaturowy sposób pozyskał duże zlecenie publiczne-państwowe. Wtedy rozbudowuje się z „zaliczki” na robotę, która obiecał wykonać. Czy wykona – to już inna sprawa, zawsze się znajdzie powód, by nie wykonać, albo podwoić stawkę.

 

Czasy najnowsze każą zauważyć, że przedsiębiorczość przestaje dotyczyć tylko biznesu: przedsiębiorcą jest dziś też społecznik (działacz, aktywista) uruchamiający autorską inicjatywę czy organizację o charakterze pozarządowym, albo twórca artystyczny, naukowy, dziennikarski, itd., itp. – zabiegający o sukces swojego działa i warsztatu.

 

Rwacz dojutrkowy zachowuje się właściwie jak bankrut: obiecuje w specjalnie dobranych słowach i oczarowuje klienta, kontrahenta, urzędnika. Do chwili, kiedy uzyska jego podpis, zobowiązanie, zaliczkę. Od tej chwili już tylko markuje, że jest „po stronie” klienta, kontrahenta, urzędnika, a i to nie zawsze markuje, bo tam gdzie widzi jednorazowość swojego biznesu, wykorzystuje nawet groźby i koneksje. I tak „po sprawie” zniknie, po co mu dobre stosunki biznesowe?

 

Najwięcej rwactwa dojutrkowego widzimy w pięciu dziedzinach:

 

1.      Koncesjonowane organizacje pozarządowe: są to fundacje uruchamiane dla żon i przyjaciół oligarchów biznesowych i urzędników, albo drobne stowarzyszonka lokalne powierzające odpowiedzialne funkcje osobom związanym z „burmistrzem”. Dostają placet na udział w podziale budżetu (dotacje), na dostęp do „sponsoringu” (towarzystwo, socjeta), na zbiórki publiczne (skarbonki, kupony, itp.). Pomiędzy nie wchodzą też „partyzanci”, nie mający „koncesji”, korzystający z atmosfery po kataklizmach i z podobnych traum albo mód. Nie przecząc nierzadkiej szlachetności statutowej tych inicjatyw – widzę tu obszar rwactwa.;

2.      Usługi outsourcingowe: moda na to, by poboczne zagadnienia wysyłać poza strukturę firmy (zwłaszcza podmiotu należącego do Państwa czy Samorządu), nastała niemal równo z Transformacją. Pomijając dyskusję o samym outsourcingu – widzimy, że wokół „normalnych” podmiotów gospodarujących rozpleniły się grona rzetelnych, ale i szemranych usługodawców, a potem – i tu mamy sedno – wielkie macierze takich usługodawców, oferujące tanie usługi kosztem zatrudnianych „elastycznie” pracowników pozbawionych jakichkolwiek kodeksowych praw;

3.      Spekulacja i pośrednictwo: nawet sobie nie umiemy wyobrazić, jak wiele jest transakcji „handlowych”, zrodzonych tylko z tego, że „ja wiem czego ty nie wiesz”. Zanim jakiś towar przejdzie z punktu A (gdzieś w świecie) do punktu B (gdzieś indziej), to faktury, prowizje, „wziątki” i rozmaite dokumenty przewozowe krążą po całym kraju, a nawet po świecie. Tu ulga, tam raj podatkowy, tu nacenka, tam firma-krzak, tu tantiema, tam procencik – ostatecznie cena takiego towaru jest wielce zawyżona, ale zbyt wielu jest zainteresowanych, by to po prostu odrzucić jako absurd ekonomiczny. Czasem nawet transakcja się udaje w pełni (czyli rozrachunki) – ale towaru nie ma!

4.      Windykacja. Polska jest jedynym chyba krajem, gdzie windykacja uruchomiła całą gałąź „przemysłu”, w której podstawowym zajęciem jest egzekwowanie długów od osób, firm i podmiotów uspołecznionych (osobnym zagadnieniem jest – skąd się biorą te długi i potrzeba ich windykacji), a także – uwaga – preparowanie długów, począwszy od podstępnej umowy pożyczkowej-kredytowej-handlowej-konsumenckiej, poprzez system opłąt, kar i prowizji, aż po sądownictwo i komorników-windykatorów. To tu ma zastosowanie pojęcie „więcierza mętnego”, czyli zawczasu spreparowanej przez menedżerów-przedsiębiorców (rwaczy) i ich prawników pułapki na naiwnych;

5.      Świat ekspercki. Chwalebnym aspektem sztuki rządzenia jest umiejętność sięgnięcia po wiedzę fachowców w sprawach, którymi politycy i prezesi zarządzają. Na tym tle jednak zrodziła się całkiem spora, licząca tysiące „pisarzy” i „konferentów” grupa „ekspertów” mających za zadanie jedynie „przemielić grant” (pisałem o tym w tekście „-gowie, -odzy oraz –iści”, używając sformułowania „hufce multi-usługowe”, TUTAJ). Towarzystwo to masowo produkuje tzw. konferencje, konsultacje, broszury, analizy, ekspertyzy, opracowania – niezwykle rzadko układające się w jakąś logiczną całość, dorywcze, ad-hoc. Niektórzy budują w ten sposób swoją biografię naukową. Nie zmienia to mojego dobrego stosunku do tych, którzy w ten sposób wykorzystują okazje do rzetelnej, nie-piszczykowej roboty;

 

Istotą rwactwa dojutrkowego jest to, że umie ono zdobyć sobie przychylność prawodawcy: poprzez „pas transmisyjny” biegnący w górę hierarchii od klik, poprzez koterie, ku kamarylom – Sejm i urzędy centralne produkują masowo prawo właściwe i powielaczowe, w którym aż roi się od „okazji” dla rwactwa dojutrkowego. To nie jest przypadek.

 

Żeby było do kompletu, tych przepisów „pilnują” hordy urzędników i funkcjonariuszy oraz hunwejbinów, utrzymujących się z tego, że „znają tych, którym te przepisy służą”. Więcej nie powiem.

 

Normalny, zdrowy na duszy Przedsiębiorca nie ma tu większych szans. Albo się wypacza – albo „kombinuje”. Tak myślę.

 

 
 
 
 

 

 

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje