Jan "Myslnik" Herman

Nalot dywanowo-lawinowy. Czyli o polityce

2012-01-25 08:40

Na strukturę społeczną w mojej „redakcji” składają się – wg kryterium usytuowania w hierarchii „efektywności interesów własnych względem interesów obcych” – następujące warstwy (licząc od najsłabszych):


1.    Outsiderzy – to ci, którzy nawet jeśli dostaną „wędkę” – spieniężą ją na „ważniejsze sprawy” (jedzenie, używki, itd.);
2.    Cisi – to ci, którzy funkcjonują w nędzy, są wydrenowani, „odessani” ze wszystkiego i „przywykli” do tego;
3.    Gracze beznadziejni – to ci, którzy wciąż podsycają się rozmaitymi nadziejami, inwestują w siebie, ale bez realnych szans na poprawę status quo;
4.    Gracze dużego ryzyka – to ci, którzy doświadczają błogosławieństw Rynku, ale częściej przegrywają, niż wygrywają;
5.    Gracze dobrych rynków – to ci, którzy nie tylko umieją zadbać o swoje interesy w grze, ale też wchodzą w „dobre” gry, unikając „ryzykownych”;
6.    Żelazny Elektorat – to ci, którzy korzystają z okruchów, jakie pozostają dla nich w każdej grze nomenklaturowej;
7.    Nomenklatura – to ci, którzy uczestniczą w „karuzeli stanowisk” mianowanych lub pozornie wybieralnych, w rzeczywistości są „delegatami” kamaryl i koterii;
8.    Państwo Jawne – to Głowa Państwa, Parlament, Ministerstwa, Wojewodowie, urzędy centralne;
9.    Państwo Stricte – to ośrodki chronione Twierdzą Konstytucyjną (sekrety, wtajemniczenia, dopuszczenia) – Dyplomacja, Służby, Armia, Policja, Wymiar Sprawiedliwości;
10.    Matryce – to zespoły decydenckie o trzech wymiarach sekretności: przynależność, cele działania i pozycja w strukturze matrycowej;

Między pozycjami od 5 do 9 funkcjonuje Układ, zwany przeze mnie Pentagramem: top-politycy, służby specjalne, mega-biznes, kluczowe gangi, opiniotwórczy mediaści.


Pentagram od czasu do czasu wypracowuje jakiś „mega-projekt”, czyli, mówiąc po ludzku, wymyśla, na czym by tu jeszcze kręcić można lody. Kiedy mówię „wypracowuje”, to wcale nie oskarżam, że odbywają się jakieś narady w tej sprawie. Ale mam jasność co do tego, że za pomocą swoistego, ekskluzywnego „lengłydżu”, na „wrzucone” hasło, uruchamia się dwupoziomowa dysputa publiczna: na poziomie „dla ciemnego ludu” padają słowa ważne, pisane Dużymi Literami, oparte na Konstytucji, aż kapiące od deontologii, utylitaryzmu i charytoniki (czyli od wzniosłości moralnej, użyteczności społecznej i troskliwości-służebności).


Twórczość w pentagramowej „lodziarni” rozkwita, kiedy wyczerpują się materialne podstawy funkcjonowania Nomenklatury i Państwa Jawnego. Czyli wtedy, kiedy „gospodarze” Kraju i Ludności okazują się miernotami. Tak jak to mamy od dłuższego czasu w Polsce. Kiedy bowiem Władzy „nie starcza do pierwszego”, to zamiast przestawić swoje gospodarzenie na bardziej efektywne – wolą użyć swoich prerogatyw (monopol na stanowienie prawa, na użycie przymusu i przemocy, na wykładnię prawa, na ustanawianie nowych podmiotów publicznych, na ustanawianie podatków i opłat publicznych, na konfigurację budżetów) do szybkiego, choć ekstensywnego „pokrycia niedoborów”.


Metoda szybkiego pokrywania niedoborów, użyta zamiast gospodarskiego „pobudzenia, przyśpieszenia i intensyfikacji” jest zabójcza dla Kraju i Ludności, a samobójcza dla Władzy. Tyle że Władza zawsze liczy na to, że ewentualna zapaść nie „dopadnie” jej samej.



*    *    *
To co napisałem powyżej – to podłoże polityczno-prawnych nalotów dywanowo-lawinowych Pentagramu na Ludność i Kraj. Gospodarstwa domowe (czyli naturalna żywotność ekonomiczna) oraz podmioty gospodarujące (przedsiębiorczość) doświadczają – ostatnio coraz częściej – wielkich ofensyw ustawowych, wzmiacnianych wtórną falą przepisów wykonawczych oraz odbitą falą prawa zwanego powielaczowym (instrukcje, wyjaśnienia, informacje, regulaminy).


Każda taka ofensywa ma na celu wyłącznie jedno: odessanie dodatkowych zasobów Kraju i Ludności na rzecz Pentagramu. Dodajmy: jeśli ktoś jest bankrutem albo ścierwojadem (a Państwo, Budżet, itd. - jest) – to nie można mu wierzyć w żadne słowo. Będzie on „bajerował” do czasu, kiedy uzyska gotówkę, podpis, zobowiązanie. Od tego momentu, jak narkoman, będzie już tylko wymagał, a swoje zobowiązania składane wcześniej, poparte Dużymi Literami – przestają być tematem.


Rzecz w tym, że utworzone „wczoraj” prawo może „dzisiaj” wadzić przy nowej ofensywie. Na to też są dość proste sposoby, np. wskazujące na „wyższą rację”, albo „urząd miał prawo” (odpowiednio: sąd, organ, urzędnik, funkcjonariusz), na przeciąganiu w nieskończoność „oddolnych” procedur odwoławczych i sądowych, za to skracanie do minimum, nawet z połamaniem wszystkiego co się da – procedur „odgórnych”.


Całość nalotu lawinowo-dywanowego sprowadza się do prostego „patentu”: my was teraz oskubiemy, pozostawimy was na waszym pogorzelisku i pozbawimy was chęci do czegokolwiek – a potem się zobaczy, macie prawo się odwoływać, nie daj boże jednak, byście uciekli się do bezprawia (my decydujemy co to bezprawie) lub do szarej strefy.


Dodajmy, że najlepszym „omykiem” jest uruchamianie – np. przez Rząd – kampanii na rzecz jakiejś ważnej społecznie sprawy, po czym rzeczywiste rozwiązania prawne okazują się dotyczyć czegoś całkiem innego, a sprawy podnoszone na początku stają się marginesem albo wcale nie znajduja miejsca w nowym prawodawstwie.


I o to chodzi, proszę państwa.
 

 

 

 

 

 

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje