Jan "Myslnik" Herman

Mangar

2011-05-17 20:07

 

Kiedyś Handaa nazwała mnie „mangar”. Że niby jak ten smyk bawi mnie wszystko i ciekawi. Że jestem jak to dziecko wpuszczone do sklepu z ciekawostkami.
Aż stała się rzecz straszna: ze względu na interes biznesowy (nie mój, ale w moich rękach były kluczowe możliwości) musiałem zerwać jedną umowę, a w to miejsce „wstawić” nową.
Nikomu nie stała się krzywda, wszyscy skorzystali. Tylko Handaa poczuła się oszukana. Nie dotarło do niej, na razie, że jej oferta jest poniżej progu tolerancji, choć wycenia ją „rynkowo”, czyli dość wysoko.
Jeszcze tak wściekłej osoby nie widziałem.
Oczywiście, słowo „mangar” nabrało zupełnie odmiennego znaczenia: oto ja, „mangar”, jestem facet niepoważny, zrywam niespodziewanie umowę zawarta przez nią z kimś innym. Narażam ją na straty.
Handaa zupełnie nie bierze pod uwagę tego, że – obiektywnie patrząc – wykorzystywała brak zorientowania moich podopiecznych i doiła ich równo. Jak taksówkarze w Szeriemietiev’ie. Pokazałem jej równorzędną cenowo ofertę, z której skorzystałem, za to dwa razy lepszą jakościowo. To jej nie obchodziło.
Jestem o niej jak najlepszego zdania. Pisałem o tym.
Ale pech chce, że dodatkowo akurat teraz ona ma inne sprawy na głowie i wobec moich podopiecznych (oraz wobec mnie) prawem kaduka reprezentują ją jej bliscy, którzy nie są ani tak troskliwi jak ona, ani tak serdeczni: interesuje ich własna wygoda i komfort, a uzyskiwali to kosztem moich podopiecznych. Ale przecież interes należy do Handy! Nie do mnie pretensje, tylko do siebie, że nie pouczyła bliskich o tym, iż jesteśmy klientami, a nie garbem.
Wystarczyły dwie doby spokojnego „cierpienia” i żadnych szans na rozmowę z Handą, aby zdecydować: zmieniamy opcje.
Bliscy wpadli w panikę, rozdzwoniły się telefony, Handaa odebrała to jako osobisty policzek. Nie daje sobie wytłumaczyć, że jeśli już oferuje przysłowiową furmankę w tej samej cenie zamiast przysłowiowego mercedesa – to tylko jej osobiste cechy, które nadal podziwiam, utrzymują ją na rynku. A skoro ona jest zastępowana przez ignorantów, egoistów i ślepców – musi liczyć się z ryzykiem.
Klient nie jest kopalnią pieniędzy, tylko partnerem oczekującym czegoś za umówioną opłatę. Kiedy przez dwie doby tego nie dostaje, a traktowany jest jak zło konieczne – biesi się.
Mam tydzień czasu na to, byśmy nadal pozostali dobrymi znajomymi, a miesiąc na to, by pośmiać się z dzisiejszego dramatu.
By słowo „mangar” budziło uśmiech, a nie było syczane przez zęby.

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje