Jan "Myslnik" Herman
Toksyczna przyjaźń z błędem
Toksyczna przyjaźń z błędem
Błąd, pomyłka – wpisane są w naszą codzienność, a nawet w odświętność. Może to i dobrze – pomyślę sobie dialektycznie. Bo na błędach człowiek się uczy, i w ogóle rozpoznaje co dobre, a co złe.
Najczęściej jednak bywa, że przywiązujemy się do naszych osiągnięć, choćby coraz więcej wskazywało na to, że się mylimy. Teoretycy, politycy, ojcowie z matkami, kochankowie, dyrektorzy – wolą tkwić w swoich zdobyczach unurzani, niż przyznać, że część ich dorobku dawno już do niczego się nie nadaje, a może od początku była felerna.
Nie umieją rozstać się ze swoim błędem bez żalu. I tak trwając - tracą wciąż więcej i więcej. No, chyba że stają się pomazańcami Asertywności, czyli mieszanki chamstwa i bezczelności, wtedy rzucają i porzucają co się da, bez względu na konsekwencje, wystarczy że właśnie przestało się podobać.