Jan "Myslnik" Herman
Stan ponad Stany (3). Kuchnia polityczna
.
Coś mi w tym wszystkim „smell”, albo „vaniajet”. A może zwyczajnie cuchnie zjełczałymi wszami? Dlatego nie powstrzymam pióra, choć powinienem z ostrożności procesowej.
Zakładam, że Prezydent Komorowski i jego znakomici zausznicy mają IQ nie gorsze niż 100.
Zakładam, że ludzie z rządu Donalda nie noszą już krótkich majtek, przynajmniej do pracy.
Zakładam, że dla Rosji, Ameryki i Europy nie jesteśmy godnym uniżonego szacunku mocarstwem, raczej ustawicznym kłopocikiem.
Zatem zakładam – poprawcie, jeśli coś przegapiłem – że skoro w sprawach gospodarczych (komercjalizacja, prywatyzacja, wielkie inwestycje, zezwolenia), budżetowych (preferowane obcięcia, preferowane wydatki, do tego ulgi i/lub podwyżki, a jeszcze OFE) i w sprawach politycznych (np. Rada Bezpieczeństwa Narodowego, dwa konkurencyjne wiece 11 listopada, sprawa Katastrofy i sprawa Krzyża) zachowanie Prezydenta i Ludzi Premiera przypomina słonia w niewielkim składzie porcelany – to nie oznacza to, że Oni i Racjonalność nie mogą się odnaleźć w tłumie, tylko raczej, że na ich zachowanie wpływa coś, o czym Szary Człowiek nie wie i nie ma prawa wiedzieć, a dla nich to jest oczywiste, bo obecne co dzień w postaci Kryterium Rozumowania (zwane potocznie Informacją Wrażliwą albo Tajemnica Państwową).
Teraz uprzejmie proszę, aby przeczytać moje dwie notki: Stan ponad stany (kliknij tutaj) oraz Stan ponad Stany (2) (kliknij tutaj).
Już? O, pan nie przeczytał, a potem będzie zadawał pytania niepotrzebne!
No!
A teraz ustawmy na ekranie/monitorze, obok siebie, trzy liczniki kołowrotkowe:
1. Licznik Balcerowicza stojący na warszawskiej Cepelii
2. Licznik odmierzający, w jakim tempie OFE połykają nasze pieniądze
3. Licznik odmierzający, w jakim tempie wydajemy pieniądze na wojny i zbrojenia
A całkiem z boku ustawmy:
4. Licznik odmierzający, w jakim tempie rozchodzą się pieniądze w tzw. funduszach parabudżetowych, wszelkich Agencji, Funduszy, Fundacji, itp.
5. Licznik zysków „inwestorów” zagranicznych – tych co działają na giełdzie i tych co postawili przedsiębiorstwa na polskiej ziemi (np. hipermarkety) – zysków wyprowadzanych poza zasięg polskiego fiskusa
6. Licznik gotówki co dzień drenowanej przez „polskie” banki i ubezpieczalnie oraz inne Providenty, należące w 70-90% do właścicieli urzędujących poza Polską
7. O wydatkach na Euro 2012 z litości nie wspomnę, bo to drobiazg w porównaniu z powyższymi
No, jeszcze nie rozumiecie?
No, to wyobraźcie sobie płaski dach nad wielką halą źle skonstruowaną, my stoimy pod tym dachem, a tam na górze pada śnieg. Drobne, przepiękne, iskrzące się lekuchne płateczki w swojej masie okazują się tonami wody, które obciążają dach wciąż bardziej i bardziej. Jeśli nie podeprzemy jakimiś poważnymi filarami – to spadnie na nas, będzie płacz i zgrzytanie zębów. Ale okazuje się, że forsa na filary „wyjechała”, nie ma jej.
Każda normalna szara masa spod zaśnieżonego dachu, widząc śmiertelne zagrożenie i beznadzieję na ratunek, zrobiłaby w takich okolicznościach ruchawkę, a właściwie taka rozpierduchę, że hej!
Co robi trzeźwy zarządca takiego dachu i władca ludzi, którzy pod tym dachem są ryzykownie zgromadzeni? Ano, zanim ludzie sami się spontanicznie i wściekle ruszą, woli sprowokować „ruchawkę kontrolowaną” pod jakimś ubocznym pretekstem: wtedy w ramach zaprowadzania porządku wprowadzi „czasowe ograniczenie swobód” albo coś takiego, co starsi znają z doświadczenia, a młodsi uczą się na nudnych lekcjach.
Teraz przyjrzyjmy się ciągowi wydarzeń: podpuszczenie J.K. do szemranych działań przeciw Wicepremierowi, w wyniku czego padł jego rząd i upadła dominacja parlamentarna, szemrane stabilizujące układy z Ameryką, Rosją i Europą (uwaga, ostrożność procesowa), katastrofa smoleńska (uwaga, ostrożność procesowa), naciski na prywatyzację, bezradność wobec OFE, tolerowanie eksportu zysków, dziura budżetowa i cięcia uciskające „szaraków” (skutek kryzysu, który byłby dużo mniej uciążliwy, gdybyśmy nie picowali o zielonych wyspach, tylko pilnowali interesu), wybory samorządowe poszerzające „terytorium koalicji” na Sejmiki i wiele powiatów. I tak dalej, itp., nie chce mi się pisać wypracowania.
Wiem, wiem, wchodzę trochę w drogę Andrzejowi Zybertowiczowi (gdzież on się podział? Larum grają!). Ilość prowokacji i prowokacyjek, z jaką mamy do czynienia w ostatnich 20-30 miesiącach, daje do myślenia. Podobnie jak owczy pęd mediów i inteligencji „eksperckiej”, by to wszystko wesprzeć dusząc ludzką zdolność do samodzielnego, krytycznego myślenia u Szarego Człowieka.
Wszystko zmierza do zwykłego wkurzenia ludzi.
* * *
Widzę to tak: TuskenKampf (nic nie robić, ładnie wyglądać), nazwany przez G. Kołodkę polityką „wait & see”, musi się skończyć katastrofą w obszarze Ultragospodarki (Administracja, Infrastruktura, Finanse, Polityka), a tym samym Powtórką Solidarnościową. Zatem owe liczne prowokacyjki są już od dłuższego czasu nie jakąś bezrozumną kakofonią Władzy, tylko poszukiwaniem chętnego, kto zacznie w kraju rozrabiać, aby można było wprowadzić jakiś Stan ponad Stany. I to zanim znajdzie się prawdziwy, nieuchronny powód do niekontrolowanego protestu społecznego.
* * *
No, dobra, żartowałem!