Jan "Myslnik" Herman
Sam ze sobą na sam
Myśl główna niniejszej notki jest taka: Państwo o nazwie RP, pod rządami na przestrzeni ostatniego 20-lecia, nie radzi sobie samo ze sobą.
Mam swoją własną listę rzeczywistych procesów i rzeczywistych intencji, z jakimi mieliśmy w tym okresie do czynienia w przypadku Państwa (niekiedy można dostrzec sprzeczności pomiędzy elementami tej listy, ale odzwierciedla ona – moim zdaniem – 20-letnią rzeczywistość):
- uczynić Gospodarkę polską bardziej służebną dla Społeczeństwa niż to miało miejsce w przypadku PRL;
- uczynić Gospodarkę polską stabilnie wzrastającą;
- odpolitycznić, odpartyjnić życie publiczne;
- wyrwać Polskę z okowów politycznego uzależnienia od mocarnego suwerena;
- upodmiotowić Lud, przede wszystkim załogi przedsiębiorstw i społeczności lokalne;
- wykreować „klasę średnią” i wesprzeć „społeczeństwo obywatelskie”;
- uczynić Polskę poważnym podmiotem gospodarczym i politycznym na arenie międzynarodowej;
- wprowadzić możliwie najwięcej swobód obywatelskich, gospodarczych, politycznych, na chwałę Wspólnego Rozwoju;
- uczynić Państwo „sługą narodu”, odpowiedzialnym przed narodem za swoje działania;
- zbudować Samorządną Rzeczpospolitą;
- zdjąć z Państwa totalitaryzujące elementy centralizmu, woluntaryzmu, arbitralności, nieodpowiedzialności za nawę publiczną;
- odepchnąć decyzje i odpowiedzialność Państwa (administracji centralnej) za wiele spraw publicznych, zachowując jednocześnie prerogatywy państwowe;
- zlikwidować gęste, powielaczowe, wewnętrznie sprzeczne prawo na rzecz taniego i sprawnego Państwa;
- utopić „komunizm” (ustrój PRL) i zrównać go z faszyzmem;
- zaprowadzić najszerzej rozumianą sprawiedliwość społeczną, najlepiej bez konotacji lewicowych;
- zaprowadzić/wdrożyć społeczną gospodarke rynkową;
- zaprowadzić/wdrożyć demokratyczne państwo prawa;
Porównując zamiary i intencje ze stanem rzeczywistym konstatuję, że żaden z tych „programów” nie udał się Polakom. Oczywiście, wprowadzono swobody (ale: koncesje, itp.) – ale za cenę patologii, ustabilizowano Gospodarkę (nie byłbym taki pewny), ale za cenę szerzącej się nędzy, przeprowadzono reformę samorządową (dziurawą w wielu miejscach) – ale za cenę uzależnienia samorządów lokalnych od budżetu centralnego.
Najważniejszym ze skutków społecznych 20-lecia jest kompletna dezorientacja Obywatela (i jednoczesne wszechstronne okastrowanie jego obywatelskości). Kiedyś Obywatel, mając bardziej lub mniej poważne problemy, lokował przyczynę swoich niepowodzeń w tzw. Systemie i stamtąd oczekiwał lub żądał (zależnie od nastrojów społecznych) pomocy, interwencji, reformy. Dziś jest to niemożliwe, człowiek mający problemy topi się w „bezsystemowym systemie” jak Józef K. z Kafkowskiego Procesu. A człowiek nie mający problemów – rychło i nieuchronnie będzie je miał!
W tym rozgardiaszu (Rosjanie mówią: „nierazbiericha”) zapętlili się i zakapućkali politycy i urzędnicy, którzy „powinni” czuć się w tym błocku jak w swoim żywiole. Niestety, Państwo gubi albo „prywatyzuje” kolejno swoje rozmaite prerogatywy, nic zresztą sobie nie ujmując z budżetowych pozycji owym prerogatywom odpowiadającym.
A potem prosty administracyjny temat, jak na przykład krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego, urasta do rangi historycznego przedsięwzięcia, niewątpliwie ponad miarę administracyjną, a nawet ponad siły polityków.
Specjalnie zahaczam o to przed 13-tą w dniu 3-go sierpnia 2010. Godzina ta wyznacza nie tyle porę odmarszu krzyża w kierunku jasnej Góry, ile początek rewolty (pisałem o tym w notce Stan ponad stany).
To nasze Państwo niewątpliwie siebie samego nie pojmuje i nie ogarnia. Ani ono nad sobą panuje, ani jest w stanie realizować swoje codzienne, wydawałoby się rutynowe, funkcje.
Zatem owo Państwo nam powiada: dajcie mi moją dolę i odczepcie się, rodźcie sobie jak umiecie, a jakby co, to huknę i pierdnę, zamachnę się na oślep i pokaleczę, kto się trafi, kto się napatoczy.
By żyło się lepiej.