Jan "Myslnik" Herman

Rachunki uproszczone

2010-08-11 05:55

 

 
 
Demokratyczne państwo prawa – to demokracja „odgórna”
Państwo samorządne – to demokracja „oddolna”
wybieraj…
 

 

 

Cały czas chodzi mi po głowie ten obrazek zielonej wyspy polskich sukcesów na tle czerwieni porażek europejskich. Pogratulować specom od marketingu, ale już parokrotnie dałem znać, że to jest picerstwo niskiej próby.

 

Spróbujmy z innej strony, inżyniersko-księgowej.

 

Naturalna żywotność ekonomiczna – nieodłączna właściwość Człowieka – u zarania człowieczeństwa dawała (załóżmy) efekt mierzalny równy „1”. Potem człowiek nabierał wprawy, organizował sobie narzędzia i w ogóle rozwijał swój warsztat. Załóżmy arbitralnie, że dziś naturalna żywotność ekonomiczna daje człowiekowi efekt rzędu „10”.

 

Człowiek nie działa w pojedynkę, tylko pośród innych ludzi. Załóżmy, że kooperacja z innymi podwaja efekt naturalnej żywotności ekonomicznej, a konkurencja z innymi uczestnikami Rynku obniża ów efekt o połowę. To upraszcza nam model: kooperacja i konkurencja znoszą się wzajemnie w procesie gospodarowania.

 

To jednak dopiero początek rachunków.

 

W wyniku splotu różnych działań Człowiek wykreował Nad-Gospodarkę (Ultragospodarkę), na którą składają się:

 

  • Administracja, czyli zbiorowy porządek oparty na przesłankach uspołecznienia, dający przejrzystość i strzegący rozmaitych gospodarczych równowag;
  • Infrastruktura, czyli instalacje wspólne, ujawniające swoją przydatność wyłącznie poprzez użytkowanie zbiorowe, masowe;
  • Finanse, czyli pakiety rozwiązań oszczędnościowych, kredytowych, transferowych, ubezpieczeniowych, itp., użyźniających kooperację;
  • Polityka, czyli obszar najbardziej istotnych decyzji i rozwiązań systemowych w dziedzinie alokacji gospodarczych, obszar nadzoru równowag wszelkich;

 

Można mówić o uhierarchizowaniu Ultragospodarki: wszystkim zarządza Polityka, Finanse decydują o Infrastrukturze i Administracji, zaś Infrastruktura determinuje funkcjonowanie Administracji poprzez samo to, że „jest”.

 

Koszt „normalny” każdego z poziomów Ultragospodarki – zakładamy – jest podobny i wynosi 10% ogólnych kosztów Gospodarki. Razem – 40%.

 

Znów założenia: gdyby hierarchia działała prawidłowo, zgodnie z oczekiwaniami, to  Administracja podwaja efekt naturalnej żywotności ekonomicznej, Infrastruktura jeszcze raz to podwaja, Finanse – jeszcze raz, i na koniec Polityka – też podwaja to co dają Finanse. Wynika to z ich witaminizującej roli w Ultragospodarce i w Gospodarce jako całości.

 

Zatem, jeśli naturalna żywotność ekonomiczna daje dziś efekt „10” (uwzględniwszy znoszące się kooperację i konkurencję), od całości odejmujemy 40% kosztów Ultragospodarki. Zostaje nam „6”, ale działa mnożnik Ultragospodarki: podwojenie przez Administrację – „12”, podwojenie przez Infrastrukturę – „24”, podwojenie przez Finanse – „48”, podwojenie przez Politykę – „96”.

 

Oto miara cywilizacyjnego postępu: Człowiek zorganizowany społecznie i kulturowo jest dziś dziesięciokrotnie efektywniejszy niż pierwotnie, ale dopiero Ultragospodarka czyni go potężnym panem świata. Myślę, że teraz już Czytelnik lepiej rozumie, dlaczego niektóre – nawet wielkie i rozległe – gospodarki świata nigdy nie dogonią innych gospodarek, choćby tamte prawie „stanęły”. Co najwyżej „wezmą je przemocą lub sposobem”.

 

I wszystko to jest piękne, jeśli działa modelowo. Ale Licho nie śpi. W żyznej glebie Ultragospodarki wykluwa się Państwo. Nie jest ono tożsame z Ultragospodarką, jest gospodarczym pasożytem: jest kosztowne, ale też odejmuje Ultragospodarce efektywność. Największa jednak perfidia Państwa polega na tym, że wnika jak tasiemiec we wszelkie elementy Ultragospodarki i udaje na koniec, że ową Ultragospodarką jest!

 

Państwo kosztuje, to wszyscy wiemy. Załóżmy, że do 40% kosztów ultra-gospodarczych trzeba dołożyć jeszcze 10% kosztów państwowych. Państwo jednak w swej chytrości wszystkie te koszty miesza i pokazuje nam, że Ultragospodarka (czyli ta prawdziwa i ta będąca państwem ale udająca Ultragospodarkę) w całości kosztuje 50% tego, co wytworzy naturalna żywotność ekonomiczna.

 

Daje to efekt mnożnikowy (podwojenie z punktu startu „5” w każdym obszarze Ultragospodarki) 5 x 2 x 2 x 2 x 2 = 80. Obniżenie w stosunku do 96 jest znaczne, ale tragedii nie ma.

 

Ale też Państwo obniża efektywność poszczególnych elementów Ultragospodarki, bo gnieździ się w niej i robi to, co w naturze Państwa jest: intryguje, ściera rozmaite interesy, zawłaszcza, przechwytuje, marnotrawi, zabawia się różnymi elementami Ultragospodarki. Rozrabia w dobrze ułożonym Systemie, tworząc swoje „systemiki” i wiecznie przeszkadzając w robocie.

 

Ostatecznie wynik gospodarczy jest taki, że Państwo powoduje coraz większe obciążenia naturalnej żywotności ekonomicznej (z 10 robi się ultra-gospodarcze 6, ale potem 5, 4, itd.), jednocześnie Państwo obniża efektywność Ultragospodarki (psując ją od środka, z początkowych podwojeń spadamy na mnożnik 1,9, potem 1,5, potem na 1,3, itd.), na koniec wyhamowuje dalszy rozwój Ultragospodarki (skoro jest ona podziurawiona i zdezorientowana, nie może się płynnie doskonalić).

 

Gdzieś jest granica, po przekroczeniu której Państwo staje się przyczyną ruiny gospodarczej, której nie udźwignie naturalna żywotność ekonomiczna.

 

Uwaga techniczna: mądre, rozumne, przyzwoite, prawe Państwo może dodać Ultragospodarce sznytu i blasku, ale nadal jest jej pasożytem, wijąc sobie gniazdko pośród zakątków Ultragospodarki. Dalekowzroczny pasożyt nigdy nie zachowuje się jak słoń w składzie porcelany, przez to gwarantuje sobie dożywotnią rentę pasożytniczą, o którą nikt się nie upomni. Koniec uwagi technicznej

 

Cóż robi Polskie Państwo? Oczywiście, za PRL popełniało zbrodnię za zbrodnią, upaństwawiając wszystko co ultra gospodarcze, a nawet próbowało upaństwowić naturalną żywotność ekonomiczną.

 

W dobie Transformacji (a ostatnio - Modernizacji) Rzeczpospolita Polska nie wycofała się ani o jotę ze 100% upaństwowienia Ultragospodarki (prywatyzacja polegała na odpaństwowieniu podmiotów z obszaru naturalnej żywotności ekonomicznej!). Jednak RP nic nie wkładała – mimo obietnic – w rozwój i doskonalenie Ultragospodarki, za to prywatyzowała (oddając najczęściej obcemu kapitałowi) Infrastrukturę i Finanse oraz drobne elementy Administracji i Polityki.

 

Prywatyzacja Ultragospodarki oznacza, że przestaje być ona dobrem wspólnym, a staje się obszarem komercyjnym, czyli ostatecznie przeciwstawia się naturalnej żywotności ekonomicznej: efekt „mnożnikowy” (witaminizujący) marnieje wobec efektu biznesowego, przeciwstawnego, czerpiącego komercyjne zyski za „pozostawanie w dyspozycji”.

 

Krańcowe upaństwowienie Polityki i Administracji (do tego stopnia, że Samorządy Terytorialne są w rzeczywistości – ustawowo i budżetowo – wysuniętymi placówkami Państwa) – odejmuje tym obszarom Ultragospodarki efekt „mnożnikowy”.

 

Co to oznacza? Ano to, że polska Ultragospodarka jest albo w stanie rozkładu (Państwo przechwytując ją jak za PRL nie raczy w nią inwestować), albo jest skomercjalizowana, czyli służy naturalnej żywotności ekonomicznej wyłącznie odpłatnie.

 

Samo Państwo – oczywiście – nie zamierza się zredukować, mimo picu medialnego.

 

Polskie „zielone” statystyki są (wewnątrz rachunków) tak skonstruowane, że naturalna żywotność ekonomiczna „dodaje się” do komercyjnych elementów Ultragospodarki i w ten sposób o 1,7% w zeszłym roku przewyższyły ona razem koszt niesprywatyzowanej, upaństwowionej Infrastruktury, Finansów, Administracji i Polityki – plus koszt Państwa.

 

Ale uwaga: tego zadania nie wolno rozwiązywać w taki sposób! Statystyki powinny wyraźnie oddzielać naturalną żywotność ekonomiczną i Ultragospodarkę. Następnie liczyć oddzielnie efekt naturalnej żywotności (Infragospodarki) i bilansować oddzielnie Ultragospodarkę. Wtedy mielibyśmy prawdziwy – czyli dramatyczny – obraz całości. Wtedy zrozumielibyśmy, skąd tylu bezrobotnych i nędzarzy, skąd ciągłe obniżanie świadczeń socjalnych, na naukę, oświatę, ochronę zdrowia, armię, policję i co tam jeszcze. I dlaczego jedynym obszarem „nieobcinanym” jest ten kawałek Ultragospodarki, gdzie niepodzielnie rządzi Państwo, niezależnie od partyjnych i koteryjnych sporów politycznych.

 

Trzymając się umownych cyfr przytaczanych powyżej, szacuję, że polska Ultragospodarka obciąża ponad miarę przyzwoitości polską Infragospodarkę (zostawiając jej z „10” tylko „4”, może mniej), obniżyła też Ultragospodarka swoją efektywność mnożnikową do poziomu 1,2, co daje – policzmy licząc od „4” po 1,2 cztery razy – ostateczny efekt mnożnikowy 8,2944.

 

Drogi Czytelniku!

 

Mając do „pomocy” wielki aparat administracyjny, infrastrukturalny, finansowy i polityczny dostajesz w efekcie mniej, niż dostawałbyś wtedy, gdyby tego wszystkiego w ogóle nie było! Wiesz, dlaczego jeszcze Ciebie szlag nie trafił? Bo z Europy płynie do nas wielomiliardowa rzeka na Infrastrukturę, Administrację, a także na dowitaminizowanie Twojej naturalnej żywotności ekonomicznej.

 

Polska jest bankrutem, żyjącym na zielonej wyspie statystycznej.

 

I Polska ma przemiłego premiera-sadystę, który podnosi z uśmiechem VAT mówiąc w Sejmie (a nie na spacerze z kotem), że skubie nas dla naszej szczęśliwości.

 

Oto dlaczego jestem za „oddolnością”, za prawdziwą Samorządnością, za Demokracją Powierniczą.

 

By żyło się lepiej.

 

 

PS.

Jestem (m.in.) ekonometrykiem, czyli kimś takim, kto powinien się wyznawać na matematycznych modelach gospodarczych. Tym bardziej przestrzegam Czytelnika przed dosłownym traktowaniem liczb przytoczonych w tekście. Chodziło mi o pokazanie zjawiska i struktury, sposobu myślenia, w żadnym wypadku nie jest to raport ekonomiczny.

 

Niemniej bezczelnie twierdzę, że polski „wynik finansowo-budżetowy” wskazany powyżej nie odbiega aż tak bardzo od prawdy.

 

Powyższe jest przedmiotem „poważnego” opracowania modelowego, wszelkie prawa zastrzeżone na mocy prawa o własności intelektualnej.

 

 

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje

Tematy do dyskusji: Rachunki uproszczone

Nie znaleziono żadnych komentarzy.