Jan "Myslnik" Herman

Przemożna siła naturalnej żywotności

2010-07-28 06:07

 

Człowiek jako fenomen zaludnia Ziemię już dość długo. Radzi sobie rozmaicie, ale w sumie nie wychodzi mu to chyba najgorzej, skoro od swojego zarania po dziś-dzień stał się panem wszystkiego niemal, a komfort życiowy oceniany możliwościami konsumpcji oraz proporcjami wysiłek-korzyść wyraźnie mu się poprawił.

 

Sukces ten napędzany jest całkowicie przez Naturalną Żywotność Człowieka, która manifestuje się w dziedzinie gospodarczej, artystyczno-kulturalnej, politycznej.

 

W Historii Ludzkości okres, kiedy człowiek wspierał się narzędziami administracyjno-państwowymi, zwłaszcza sformalizowanymi Prawem – to nawet nie jest jeden procent czasu. Nawet nie jest procent-procenta!

 

No, to powstaje pytanie, czy rozmaite Państwa są Człowiekowi potrzebne?

 

Odpowiedź „pierwszego rzutu” powinna zabrzmieć: nie gadaj po próżnicy, jest jak jest, staraj się co najwyżej poprawić i udoskonalić to co zastałeś, a nie mądruj jak anarchista jakiś.

 

Po zastanowieniu się jednak odpowiedź trzeba nieco „podrasować”.

 

Jeśli Człowiek rozwija swoje doświadczenia i rozwiązania stadne, czyni z nich zupełnie odrębny „program społeczny” – to musiało się to jakoś stać!

 

Socjologowie powiedzą: zaaranżowane zostały instytucje i więzi, wzajemna wymiana zobowiązań i uprawnień między członkami ludzkiego stada i pomiędzy stadami, w ten sposób wyodrębniła się warstwa administratorów, władców, obrońców, policjantów, myślicieli, wynalazców, edukatorów. Ostatecznie Ludzkość „podzieliła się” na tych, którzy dostarczają soczystej treści i tych, którzy tą treścią (i dostarczycielami) zarządzają, z prawem użycia wobec nich przemocy i przymusu.

 

Sednem pytań o sens takiego „podziału” jest konkluzja: czy stało się to na skutek samorządnych inicjatyw wiążących i cementujących wzajemne relacje ludzi w stadach (hordach) i pomiędzy stadami (hordami), czy może była to nie pozbawiona interesów i niskich pobudek inicjatywa „jednych wobec drugich”, na przykład silniejszych, zmyślniejszych, szczęśliwszych na szkodę słabszych, mniej lotnych, bardziej będących w potrzebie?

 

Wiele w Historii Ludzkości wskazuje na to, że mamy do czynienia z tym drugim wariantem, który w twardym języku politycznym można opisać, jako „zawojowanie” nawy publicznej przez jednostki prężniejsze i bardziej bezwzględne, pozbawione wrażliwości, motywowane wyłącznie brutalnym sukcesem, ale udające wciąż od nowa, że robią to w interesie „zawojowanych”.

 

Samorządność jako fenomen zawsze drzemała w ludzkich stadach, ale jako „temat społeczny” pojawia się kilkaset lat temu, jako późny owoc cywilizacji ludzkiej, jako alternatywa i zarazem antidotum na rozmaite niemoce, szalbierstwa i niesprawiedliwości Państwa.

 

Bo Państwo ma to do siebie, że zawsze swoje funkcje witaminizujące i „wartość dodaną” wynikającą z organizacji oraz tzw. „korzyść skali” – pozostawia wyłącznie w obszarze mimikry, propagandy, legitymizacji władzy, przymusu, przemocy. Natomiast codzienna rzeczywistość Państwa jest taka, że wydusza ono z Gospodarki, Kultury i Polityki tyle, ile się da, w zamian serwując możliwie najmniej.

 

Państwo zawsze służy „komuś konkretnemu” do zagarniania nadwyżek z Naturalnej Żywotności Człowieka.

 

Można powiedzieć, że Samorządna Ludzkość rozwijałaby się efektywniej, lepiej niż Ludzkość Upaństwowiona. Choćby nie wiem jak owo państwo demokratyzować.

 

Oto tło historyczno-społeczno-polityczne, jakie powinien rozumieć każdy radny, wójt, burmistrz, prezydent, marszałek, naczelnik, urzędnik samorządowy, zwłaszcza ten, który karierę samorządową widzi jako odskocznię dla kariery państwowej, a jeśli już był posłem czy ministrem – jako chwilowe zesłanie.

 

 

 

POUCZAJĄCY DODATEK

 

Caryca Katarzyna, w imieniu której Potiomkin rządził południem rodzącego się imperium rosyjskiego, za namową swojego faworyta skierowała do mieszkańców Krymu (ówcześnie w większości Tatarów) manifest, w którym czytamy:

 

„Obiecujemy solennie, nieodwołalnie, za siebie i swoich następców, obchodzić się z mieszkańcami kraju (chanatu krymskiego – JH) jak z naszymi własnymi poddanymi, opiekować się nimi, bronić ich dostatku, ich świątyń, ich tradycyjnej religii, której wolne praktyki ze wszystkimi uznanymi obyczajami nie powinny być zakazywane. Wreszcie obiecujemy przyznanie każdej warstwie ludności wszystkich praw i przywilejów na równi z odpowiednią klasą w Rosji” (przytaczam za L. Podhoreckim, „Tatarzy”).

 

Pomijając podstępy dosłowne (jakież przywileje mieli chłopi w Rosji, które obiecano Tatarom?), okazało się natychmiast, że manifest był mimikrą, sztuczką dyplomatyczną: wnet rozpoczęło się rugowanie Tatarów z ich majątków i dostatków, zruszczanie ich, prozelityzm religijny, osadnictwo Rosjan przewłaszczających dobra tatarskie, carscy dygnitarze przechwytywali względne luksusy chana i murzów. Kto z Tatarów mógł i liczył na swoją przedsiębiorczość – zmykał na południowy wschód, np. do Azji Mniejszej. Zaś kiedy Katarzyna zechciała zwizytować Krym, Potiomkin pobudował na trasie przejazdu lipne wioski, aby caryca naoglądała się, jak sprawnie zarządza faworyt nowym nabytkiem Rosji (stąd nazwa „wioski potiomkinowskie”).

 

Aż prosi się porównanie z premierowskim expose („Polakom należy się cud”), z orlikami i zielonym rajem na tle czerwonej, upadającej Europy (wioski potiomkinowskie), ale też z łupieniem ludności, której naobiecywano głupot, a obcina się wydatki budżetowe i podnosi podatki.

 

Władza wszędzie jest taka sama: łupi i gnębi, choć do wyborów obiecuje cuda i rozdaje to, co nie istnieje.

 

Im większa samorządność obywatelska – tym tej władzy mniej, panie radny, wójcie, burmistrzu, prezydencie, marszałku, naczelniku!

 

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje

Tematy do dyskusji: Przemożna siła naturalnej żywotności

Nie znaleziono żadnych komentarzy.