Jan "Myslnik" Herman

Porozumienie, umowa, ugoda

2010-08-31 14:34

 

Słowa te brzmią podobnie, ale oznaczają zgoła coś innego. Niekiedy użycie niewłaściwego słowa w poważnym akcie powoduje długotrwałe skutki publiczno-polityczne. A kiedy użyje się słowa właściwego – następne pokolenia, a przynajmniej najbliższe otoczenie ma szansę właściwie zrozumieć, o co chodzi.

 

Porozumienie jest „protokołem zbieżności” celów, programów, Racji – zbieżności częściowej lub fragmentarycznej, a nawet warunkowej. Ale chodzi o zbieżność w miarę trwałą, osadzoną w podobnym myśleniu i postawach oraz zamierzeniach. Porozumienie wynika – jak widać z dobranego słowa – z rozumienia drugiej strony i akceptacji (choćby częściowo) jej celów i postaw, przy oczekiwaniu/domniemaniu takiej samej akceptacji dla siebie.

 

Umowa definiuje wspólny cel doraźny. Każda ze stron umowy robi swoje, a w konkretnej sprawie strony umowy są „styczne”, umawiają się więc, że będą tu działać „ramię w ramię”. Strony mogą być sobie wrogie, przyjazne lub obojętne pod kątem swoich interesów strategicznych, ale w konkretnej sprawie działają zgodnie i razem, nakładając zresztą na siebie kary za naruszenie umowy. Właśnie zgoda na wzajemne kary oddaje szczerość doraźnych intencji (choć bywają umowy fałszywe, podstępne).

 

Ugoda ma w sobie duży ładunek kompromisu. Uznajemy rozbieżność celów, programów a nawet Racji, ale zakreślamy listę spraw, w których zawieszamy wzajemnie agresję i działania wrogie wobec siebie. Ugody zawiera się na zakończenie jakiegoś konfliktu-sporu albo w dla ustanowienia taktycznej przerwy. Często ugody – zwłaszcza międzynarodowe – nazywa się „pokojem” dla oddania istoty rzeczy: nie umiemy się dogadać, ale potrzebujemy chwili oddechu i dlatego dajemy sobie wzajemnie od siebie odpocząć.

 

Na przykład Porozumienia Okrągłego Stołu albo Porozumienia Sierpniowe – to typowa Ugoda. Ktokolwiek składał podpis pod jednym czy drugim dokumentem – miał świadomość, że strona przeciwna kieruje się odmienną, przeciwstawną Racją, a i cele taktyczne ma zapewne odmienne, tyle że skrywa je za parawanem słów „porozumienia”.

 

W 30 lat po „porozumieniach” Sierpniowych, w 21 lat po „porozumieniach” Okrągłego Stołu – widzimy jasno, że zawierano wtedy Ugodę. Sam Wałęsa, reprezentujący w obu przypadkach stronę „społeczną” przeciw stronie „państwowej”, głosi jawnie o „taktyczności” swoich podpisów, o tym, że dalekosiężne plany Solidarności nie przewidywały jakiejś „kontynuacji w zgodzie”: w 1980 roku celem był polityczny przyczółek opozycyjny w postaci wolnych związków zawodowych (niezależnych od Państwa) oraz „zwykłe” strajkowe roszczenia, w 1989 roku celem był powrót dysydentów do „pierwszego obiegu” oraz pluralizm polityczny, z możliwością partnerskiej konkurencji wyborczej. Zamiary „drugiej strony” były zgoła inne: w 1980 roku chodziło o uciszenie nadchodzącej burzy politycznej, nawet kosztem ekonomicznie ryzykownych posunięć, zaś w 1989 roku chodziło o to, by przeciwnik polityczny, „ogłuszony i zamrożony i wygasający”, pobudził szerokie masy do wsparcia niezbędnych reform strukturalnych w Gospodarce, w zamian za ustępstwa polityczne na jego rzecz.

 

Obie ugody ani o jotę nie zmieniły wzajemnego stosunku stron do siebie. Jednostki, które jako wyjątki brały porozumienia za dobrą monetę (w 1980 roku takich nie było, nieco potem takimi okazali się – zgaduję – Edward Gierek, Alfred Miodowicz, Hieronim Kubiak, czy inicjatorzy PRON Jan Dobraczyński, Marian Orzechowski, Janusz Reykowski, Andrzej Przypkowski, Edmund Męclewski, w 1989 roku był to Michnik, Mazowiecki, Jaruzelski, Małachowski, Modzelewski, może Kuroń, może Kiszczak) – otóż te jednostki dość szybko zostały zmarginalizowane albo same dały wyraz swojej politycznej skromności.

 

O ugodowości, a nie „porozumieniowości” obu doniosłych aktów świadczy w obu przypadkach towarzysząca im nieustająca atmosfera konfliktu, mimo medialnych prób jego tonowania.

 

Polska AD 2010 stoi pod znakiem potężnego konfliktu, w którym stronami są: Państwo nie radzące sobie w swoich funkcjach i jednocześnie pasożytnicze, Nędza nie radząca sobie w warunkach Transformacji-Modernizacji, miałki Biznes ponoszący największe ciężary budżetowe i trzymający naturalną żywotność ekonomiczną we względnie „dobrej formie”, Kapitał (korporacyjny i finansowo-ubezpieczeniowo-funduszowo-budżetowy), narzucający Gospodarce i Polityce liberalny sznyt. Jest oczywiste, że Nędza i miałki Biznes musza się porozumieć, dopóki jednak gardzą się nawzajem i tracą energię na wzajemne złośliwości i podchody – sojusz Państwa z Kapitałem jest wszechmocny aż do poziomu Neototalitaryzmu.

 

„Wystawiana” niniejszym do wiadomości publicznej Ugoda jest zatem przedwczesna, ma na celu jedynie zwrócić uwagę na konflikt skryty pod skorupą „zielono-wyspowego” ładu i statystycznego dobrobytu (samozadowolenia): będzie możliwa, realna dopiero wtedy, kiedy miałki Biznes zwróci się przeciwko Kapitałowi i podejmie ryzykowną grę o „udomowienie” Państwa. Mimo obrzydzenia do nierobów, śmierdziochów i nieudaczników z obszaru Nędzy – będzie ów miałki Biznes zmuszony zawszeć Umowę (patrz wyżej) właśnie z Nędzą, tak jak to miało miejsce we Francji 200 lat temu i później.

 

 

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje

Tematy do dyskusji: Porozumienie, umowa, ugoda

Nie znaleziono żadnych komentarzy.