Jan "Myslnik" Herman

Palikotna grundryza TuskenKampf-u (1)

2010-07-26 11:31

 

 

Janusz Palikot jest filozofem. Po dobrej szkole KUL i UW, magistrował się „na Immanuelu Kancie”, jednym z trudniejszych filozofów (patrz: Kantowska teoria umysłu). W odróżnieniu od – na przykład – G. Klickiego, sądzę, że ma mózgoczaszkę całkiem nieźle przystosowaną do myślenia, w stopniu większym niż przeciętnie w Polsce.

 

Janusz Palikot jest/był biznesmenem obracającym – z powodzeniem – dużymi kwotami , co oznacza, że umie „chodzić po ziemi” i wie, skąd się biorą pieniądze, a o ekonomii może opowiadać jako ktoś, kto jej doświadcza z różnorodnych pozycji.

 

Janusz Palikot jest parlamentarzystą, czyli tym rodzajem polityka, który porusza się pośród meandrów i wirów codziennego tygla: zauważmy, że nie funkcjonuje w obszarze tzw. władzy wykonawczej.

 

Janusz Palikot jest autorem: swoje doświadczenia i refleksje publikuje we wszelkich wyobrażalnych formach: książki (w tym autobiografia), wywiady-rzeki, blog internetowy, performance, starcia medialne.

 

Jako mężczyzna Janusz Palikot jest dość typowym człowiekiem „po przejściach”, który byłby naiwny, gdyby był pewien do końca uczuć swoich żon i dzieci.

 

Janusz Palikot jest – jak połowa polskiej ludności – nieodrodnym synem PRL-u i Transformacji, czyli dwóch najbardziej traumatycznych formacji ustrojowych.

 

To wszystko Janusz Palikot jest w stanie intelektualnie ogarnąć jako ktoś, kto zajmował się już jako student problemami apercepcji kantowskiej, a jako pracownik PAN zajmował się – szerzej - Filozofią umysłu i kognitywistyką.

 

Dodam, że – mając stosunkowo duży wybór – na razie nie rozmyślam o tym, by dołączyć Janusza Palikota do grona swoich znajomych (wiem, wiem, żaba podstawia nogę), ale na bezludnej wyspie nie rysowałbym kijem na piasku nieprzekraczalnych granic pomiędzy nim a mną.

 

Mam głębokie przekonanie, że Janusz Palikot przeczytał i przedyskutował z Cezarym Michalskim wywiad-rzekę „Ja Palikot, Czerwone i Czarne”, 2010 r. Przekonanie o tym, że Janusz Palikot jest świadom treści tam zawartych, jest mi bardzo potrzebne, bo mam osobisty stosunek do tych treści.

 

Na przykład powiada Janusz Palikot o Tusku, że jest jedynym nowoczesnym premierem spośród całej ciżby polskich premierów. Bo potrafi nie wtrącać się ludziom w ich sprawy i uszanować to, że mają dość wielkich przemian, wolą małą stabilizację i cherlawą, ale jednak pewność jutra, niekoniecznie lepszego.

 

Odpowiadam: Tuskolandia wbrew pozorom nie jest krajem stabilnym. W tym pięknym, pełnym naiwniaków kraju powoli powstaje konwencja rządów, nazwana przez Palikota mistrzowską, a polegająca na tym, że „bujajcie się sami, rząd za nic nie odpowiada, poza wciąż bardziej konsekwentnym odsuwaniem od siebie odpowiedzialności”.

 

W tym uroczym kraju pełnym zieleni i wrażliwej młodzieży rozsypują się – trzymane jeszcze naprędkimi klamrami – administracja, infrastruktura, finanse i polityka. Konia z rzędem temu, kto nad tym panuje. Chyba że chodzi o sapera, który z rozmysłem podkłada ładuneczki to tu, to tam, odpala mikro-eksplozje i czeka, co się z rumowiska jeszcze da opchnąć na boku.

 

W tym błogosławionym przez Pana Naszego i przez narodowe głupoty prowincjonalnym kraiku obcina się po kolei, za to bez tołku wszystko, co budżetowe, a co nie służy bezpośrednio utrzymaniu machiny państwowej: ochronę zdrowia, oświatę, naukę, osłony socjalne, policję, wojsko, uspołeczniony sektor gospodarczy, kluczowe elementy rozmaitych sieci „twardych” (np. drogowych) i „miękkich” (np. usługowych), ochronę praw pracowniczych, obywatelskich i człowieka, oddając to wszystko w pacht cwaniakom obiecującym inwestować, gołosłownie i bezkarnie.

 

Na koniec wmawia się ogłupiałym „obywatelom”, że to wszystko dzieje się na mocy ich suwerennej, podmiotowej, samorządnej, obywatelskiej decyzji wyborczej.

 

Nie po raz pierwszy piszę: odejmijmy od tej naszej świetnej gospodarki wielomiliardowe coroczne wpływy z Europy – i leżymy po pięciu minutach, nawet nie kwiknąwszy.

 

Odpowiadam tą drogą Palikotowi, że to, co jest esencją gospodarki w każdym kraju, u nas akurat albo jest spróchniałe i zagraża wszystkim zawaleniem, albo zostało przechwycone przez nie-wiadomo-kogo-chociaż-przecież-wiadomo. Zaś to, co jest ostatnio nazywane kapitałem społecznym, obejmującym zapał do zadań publicznych, zaufanie do władz i do siebie nawzajem, chęć inwestowania w siebie i w standardy mało-ojczyźniane, skłonność organizowania się w trybie oddolno-pozarządowym – to wszystko jest fasadowe i zawłaszczane wciąż bezczelniej przez szczególny typ „społecznika-wolontariusza”, robiącego wszelkie możliwe biznesy, poza społecznie użytecznym.

 

Odpowiadam też Palikotowi, że mało już zostało drzwi uchylonych, w których nie ma wstawionego buta największego z kościołów, zaś wiele progów zostało już przez ten kościół pokonanych, na pewno nie na chwałę wiernych, oj, na pewno nie. a codzienność nasza, ta siermiężna i ta uroczysta, przesycona jest aktami i obrządkami religijnymi obowiązującymi wszystkich bez wyjątku, a nawet pod groźbą kary formalnej lub mobbingu za odmowę.

 

Jeśli polityczno-menedżerskim mistrzostwem świata jest zatem nic-nie-robienie rządu, pozostawianie wszystkiego „wolnemu rynkowi” i „swobodnej konkurencji”, rezygnacja z władzy wszędzie tam, gdzie oznacza ona obowiązek, a trzymanie się jej mocno tam, gdzie oznacza ona przywilej i „polityczną samorealizację” – to ja, panie Palikot, wiedząc żeś pan jest niegłupi i świadomy, zastanawiam, się, o co tu chodzi…

 

Polecam lekturę domową, choćby to.

 

Ciąg dalszy nastąpi…

 

 

 

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje

Tematy do dyskusji: Palikotna grundryza TuskenKampf-u (1)

Nie znaleziono żadnych komentarzy.