Jan "Myslnik" Herman

Odpartyjnić - i tyle!

2010-07-27 16:29

 

 

Właśnie słyszę Napieralskiego, który powiada, otwierając (brawo) kampanię samorządową. Powiada on otóż, że w wyborach jesiennych zdecydujemy o tym, na kogo postawić w załatwianiu spraw mało-ojczyźnianych. Opowiemy się, kogo uważamy za bardziej zdolnego (godnego) nami zarządzać po sąsiedzku. Która siła polityczna lepiej sprawy lokalne zna, rozumie i sprawi się z nimi.

 

G…o prawda.

 

W gminie i powiecie, w dzielnicy i mieście rządzi nie PiS czy SLD, tylko Kowalski Wacław, Marecki Zdzisław i Hertel Stanisław. I setki tysięcy im podobnych.

 

Źle o nich będzie świadczyć, jeśli znów dadzą się wpasować w rozgrywki partyjne. To właśnie upartyjnienie samorządów powoduje, że stają się one wysuniętymi placówkami Państwa, że „wybrańcy” tuż po wyborze stają się naszymi panami i władcami, którym możemy nadmuchać, bo oni są delegaturą Centrum i stamtąd czerpią moc.

 

Po co partiom politycznym samorządy? Przecież to jest konkretna robota! Łatwo zweryfikować jest lenia i gracza, który tworzy układziki a nie realizuje roboty! A jednak!

 

Jeśli ktoś czytał mój dzisiejszy tekst TuskenKampf, ten nie ma pewnie wątpliwości, o co chodzi. Każdy wójt, burmistrz i prezydent, każda większość pośród radnych – to kilkanaście, a może więcej „kodów dostępu” do „stołeczków” i do „bufetów”. Jaka partia odmówi sobie kilkudziesięciu, kilkunastu, kilku tysięcy takich fruktów? Przecież posadzenie „na etatach” dużej grupy „swoich” – to jednocześnie pozyskanie tej grupy do roli „aktywistów”. Nie mówię już o haraczach (pamiętacie weksle od kandydatów na posłów?).

 

Jeśli jakiś wyborca przypuszcza, że realizowanie jakiejkolwiek „linii partyjnej” poprawi dolę społeczności sąsiedzkiej, lokalnej, gminnej, powiatowej – ten nie rozumie, że objęcie dowolnego urzędu wybieralnego zaczyna się od dwóch „przeglądów”: listy etatów możliwych do obsadzenia samodzielnie lub – posunąwszy się – w jakiejś koalicji oraz lista funduszy, którymi można obracać z zajętej właśnie pozycji.

 

Lista najważniejsza, rzeczywistych problemów do załatwienia i realnych problemów – to temat do mimikry medialnej i argument w rozmaitych przetargach politycznych (nie mylić z przetargami w rozumieniu ustawy). Załatwi się z tego tyle, ile będzie się musiało, bo „z góry” każą albo „doły” staną u bram. No, i przed kolejną kampanią, żeby udobruchać ciemny naród.

 

Wyborcy!

 

Wybiera się sąsiada, którego znamy, na przykład z tego, że jest prawdomówny, robotny, uczciwy, przyzwoity.

 

A wybieranie partyjne wcale tych cech nie gwarantuje. Przecież to nie pierwsze wybory samorządowe, prawda?

 

Ze swej strony proponuję ordynację sołtysowską, do dyskusji.

 

Ale Napieralskiemu gratuluję kolejnego ruchu kosztem konkurencji. Cmok, cmok, jaki on zdolny!

 

 

 

Wyszukiwanie

Kontakty

Pasje-moje

Tematy do dyskusji: Odpartyjnić - i tyle!

Nie znaleziono żadnych komentarzy.